Babyshower!


Babyshower to jeden z tych fajnych "hamerykańskich" zwyczajów, który wg mnie ma szansę zaklimatyzować się w naszym kraju na stałe. Istnieje już jego polska nazwa - Bociankowe. Jest to impreza organizowana dla przyszłej mamy i dzidziusia jeszcze przed porodem, którą organizują najbliższe przyszłej mamie kobiety. Sama przyszła mama również może zorganizować takie przyjęcie - wszystko zależy od fanaberii.

Będąc w ciąży nr 1 nie słyszałam o babyshower - było tylko "pępkowe" dla taty, który oblewał z kolegami narodziny potomstwa. Tym razem jednak wiedziałam, że chcę taką imprezę zorganizować - ale po mojemu. Bez robienia gipsowego odlewu brzuszka, mierzenia obwodu "talii" i innych typowych zabaw - mój miał być rockowy, gotycki, klimatyczny. Jednak moje kochane koleżanki, które postanowiły zorganizować przyjęcie dla mnie i zrobiły to jeszcze lepiej, niż sobie wyobrażałam :)



A w zasadzie Witches? :) Jeeej, mój ukochany motyw potterowy był genialnym pomysłem - sami zobaczcie, jak dokładnie wszystko było przygotowane.

Koleżanki zadbały o najmniejszy szczegół. Kto by pomyślał, że ferrero roche ze skrzydłami stworzy tak wspaniały znicz! No i eliksiry dla dziewczyn, a dla mnie bezalkoholowy sok dyniowy :) Były też najprawdziwsze paszteciki z dyni, ale zniknęły w mgnieniu oka! 



Dostałyśmy z Polcią również tematyczne prezenty:

Custom made - 2Lee

Custom made - 2Lee

Ten nietoperek skradł serca wszystkich świętujących:

NIKO

A tu z kolei mniej rockowe prezenty od mojej siostry - uniwersalnych słodziaków nigdy za wiele, najważniejsze, że nie różowe! Bo naprawdę większość naszej wyprawki to bardzo uniwersalne ubranka.


Ten kubeczek wynalazła jak się okazało moja mama - wkręciła się w czarne akcesoria dla maluszków :P

 

Tutaj prawdziwy sztos autorstwa mojej Edie - własnoręcznie namalowana przez nią abstrakcja, którą roboczo nazwałam "Wody płodowe" :P
A tak serio, to niesamowite, bo mam w domu IDEALNE miejsce na ten format i zawsze marzyłam o prawdziwym obrazie, a nie o printach z sieciówek. Dzięki! :*


Koniecznie zobaczcie inne dzieła! Pasją Wiedziona

Dziewczyny też ofiarowały mi "vouchery" - bileciki na wyjścia z nimi, żebym przypadkiem nie przydusiła się pieluszkami i miała okazję do oddechu. Będą leżakować bezpiecznie w moim magicznym kufrze, dopóki nie poczuję, że to TEN moment!


Poza rozmowami grałyśmy w kalambury. Były dość trudne, bo spróbujcie pokazać Forfitera, Bukę czy "Kto poczuł ten wytoczył" i nie posikać się ze śmiechu. Dawno nie miałam okazji się tak szczerze pośmiać - dziękuję Wam za to! To był jeden z milszych wieczorów odkąd jestem małym wielorybem, bardzo tego potrzebowałam. Jesteście niesamowite i mam ogromne szczęście, mając Was w swoim życiu! :*

Komentarze

Popularne posty