Brzydkie słowa! - notka o przekleństwach wśród dzieci.


Ten post nie będzie grzeczny. Nie będzie nawet cenzuralny, o czym ostrzegam już teraz. Padnie tu trochę brzydkich słów, które powszechnie uważane są za przekleństwa, przejaw złego wychowania, bluźnierstwa - jak zwał, tak zwał. 


mamdziecko.interia.pl

W jednej z dziedzin wychowania mojego dziecka jestem naprawdę surowa - chodzi oczywiście o poprawność językową. Jestem maniaczką poprawnego wysławiania się, purystką - nie wystrzegam się błędów, jednak walczę z nimi jak tylko potrafię. To samo chcę przekazać mojemu dziecku. Mamy zakichany obowiązek przekazywać dzieciom chęć do ładnego mówienia. 

W blogosferze niestety rzadko się pisze o przekleństwach. Owszem, wspomnieć, że to "be" w zasadzie może każdy, ale nie oddaje to istoty i źródła problemu. "Moje dziecko nie przeklina!" - bo przecież wstyd by było, gdyby przeklinało. Ciekawe jest zatem, że parę chwil po wypowiedzeniu przez mamę tych słów, słyszę z usteczek jej synka pięknie akcentowane KURWA.

To dobry moment, aby uprzedzić, że wszystkie napisane tu bez cenzury przekleństwa usłyszałam z ust różnych dzieci, nie starszych, niż 5 lat.

Czy moje dziecko przeklina? Nie. Mówię to z całą dumą i pewnością, że nie robi tego nawet, jak nie słyszę. Wie, co sądzę o tego typu słowach wypowiadanych przez dzieci i nawet nie próbuje ich powtarzać. Nie przechodzą mu przez gardło. Kiedy miał niespełna dwa latka usłyszał  i zaczął powtarzać "kua ma". Zrozumiałam o co mu chodzi i już wtedy podjęłam bunt przeciwko takim przecinkom, zwłaszcza, że taki maluch pojęcia nie ma, co to znaczy. Jednak reakcje dorosłych z otoczenia mojego dziecka były różne - uwierzycie, że niektórzy nawet ŚMIALI SIĘ, ZACHĘCALI DO POWTARZANIA I OKLASKIWALI? W tym miejscu rozpoczęła się moja walka. Im Kuba był starszy, tym bardziej rozwijało się jego słownictwo, jednak na szczęście nie to brzydkie. Zauważył bowiem wcześniej, jaka byłam niezadowolona, kiedy wymknęło mu się zniekształcone, ale zawsze, przekleństwo. Nauczył się, że tego nie pochwalam, że jawnie zabraniam mu tak mówić. Zauważyli to również wcześniej wspomniani dorośli i dawali mojemu dziecku przyzwolenie na przekleństwa "kiedy mama nie słyszy". Pozwalano mu się "wykląć", bylebym tylko się nie dowiedziała. Jednak moje dziecko wcale nie miało potrzeby mówienia tych słów, a jedynie powtarzało to, co kazali mówić mu inni... Co jednak nie wypaliło w tym doskonałym planie znieważenia mojego autorytetu? Moje dziecko przyznało mi się. Widziało jak zareagowałam, jaka byłam zła. Widziało, że wkurzyłam się nie na żarty i na zawsze (na szczęście) zapamiętało moje słowa, które wówczas powiedziałam. Tak mówią tylko ludzie, którzy są głupi i żałośni. Ludzie, którzy się wyśmiewali z niego, dlatego, że powtarzał. Zrobili sobie z niego rozrywkę, a to nic fajnego, to upokarzające. To brzydkie i złe. Dobrze wiedzą, że dzieciom nie wolno tak mówić. Nikt, kto go kocha i szanuje nie kazałby mu robić takich rzeczy. 
Zrobiło mu się przykro i poczuł się wykorzystany. Obiecał, że więcej nie powie brzydkiego słowa nawet, jak będą go namawiali. I nie powiedział - powtarzał: "Mama nie pozwala, to brzydko!"

Dzieci uczą się przez naśladownictwo, nie tylko tych dobrych rzeczy, ale i tych złych. Jeżeli nie zareagujemy w porę, nie miejmy potem pretensji, że inni zwracają nam uwagę co do zachowania naszych dzieci. Czy ja przeklinam? Owszem, zdarza mi się. Jak pewnie każdemu. Jednak zaszczepiłam w moim dziecku "reakcję obronną" - patrzy na mnie z wyrzutem i szepcze: "Mamo! Brzydkie słowa!" Przyznaję mu rację.

Ostatnie na co mam ochotę, to napominanie cudzych dzieci, że to co mówi, jest niewłaściwe. Kiedy jedno dziecko wymyśla piosenkę, w której padają słowa "stara baba z gołymi cyckami" a reszta się śmieje, to jaka jest gwarancja, że któreś dziecko to powtórzy? Ogromna. Kiedy spotka się to ze śmiechem dorosłych, już nic dziecku nie wytłumaczy, że zachowuje się żałośnie. Nie będzie miało żadnych zahamowań. Ja napominam moje dziecko, jeżeli się śmieje z takich słów - "Tylko prawdziwe głuptasy się śmieją z czegoś tak brzydkiego..." - i to wystarczy. Kiedy u mnie w domu wychwycę taki tekst podczas zabawy chłopców - "U nas w domu się tak brzydko nie mówi". Czasem mały przychodzi i pyta, czy to słowo jest brzydkie. Nie używa go zanim się nie upewni, że jest dopuszczalne. Nie cytuje na głos - zasłania buzię i je szepcze mi na ucho, bo podświadomie zachowuje ostrożność wobec przekleństw.

Zaskakujące jest, jak łatwo dzieciom przychodzi wypowiedzenie przekleństwa, a jak trudno zrozumienie, że to jest coś złego. Zagotowało się we mnie, kiedy rówieśnik mojego synka krzyczał do niego CHUJ JESTEŚ. JESTEŚ CHUJEM. Dumna byłam z reakcji Jakuba, który olał sprawę. Pamiętał, że mówią tak tylko żałośni głupole, że kolega nie wie co mówi - i poszedł się bawić z dziećmi starszymi, nieco już mądrzejszymi, a ów kolega został sam. Matka nie słyszy, nie, zawsze lepiej jest fajkę palić. Albo udaje, że nie słyszy. Gdyby moje dziecko wyzwało tak kolegę - zrobiłabym mu taką awanturę jakiej świat nie widział i nie pozwoliła odejść, póki nie przeprosi i nie obieca poprawy. Widać nie wszystkim to przeszkadza.

Nie słyszałam dziewczynki mówiącej brzydkie słowa. Nie wiem, czy to tendencja, że chłopcom przychodzi to łatwiej, może chcą być fajni, dorośli - po prostu nie miałam okazji usłyszeć. Zauważyłam jednak, że mają taką skłonność dzieci, którym się nigdy nic nie zakazuje - które mają wszystko, czego zapragną, rządzą dorosłymi, nie mają żadnego szacunku dla rodziców czy w ogóle dorosłych. Kto odpowiada za to zepsucie? Oczywiście, że rodzice. Miałam wątpliwą przyjemność słyszeć, jak maluch pluł, kopał, rzucał różnymi przedmiotami w dziadków, wyzywał od STARYCH KUREW, CHUJÓW, PIERDOLONYCH STARUCHÓW, bo próbowali odmówić mu dania jakiegoś niebezpiecznego narzędzia do zabawy - mówimy tu o prawdziwym narzędziu, takim dla dorosłego rzemieślnika, nie zabawce. Oczywiście polegli, dziecko wykrzyczało sobie rację i dostało, co chciało. Osiągnęło cel, zatryumfowało i dostało nagrodę za obelgi, znaczenia których nawet nie zna. Mnie jest brak słów komentarza.

Można zaproponować dziecku w zamian inne wykrzykniki - O jejku! O kurka! O psia kostka! Ja cię kręcę! Przecież to żaden wysiłek.

Jeżeli sami nie zadbamy o język naszych dzieci od początku, z czasem będzie coraz trudniej. Później będzie ciężko sobie z tym poradzić bez pomocy specjalisty. Będziemy sobie pluć w brodę, wstydzić się i obawiać każdych kontaktów naszego dziecka z innymi. Czy warto? Odpowiedzcie sobie sami.

Komentarze

  1. Taki malusi problemik. Wychowałam się w domu bez przekleństw. Zaczęłam kląć jakoś w liceum, na studiach rzucałam niezłe wiązanki. Od brata się nauczyłam, a ten złapał to na podwórku. Nie powiem, przydaje się i to często. W tym kraju bez przekleństw nie da się żyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka nie dotyczy przeklinania w ogóle. Dotyczy przeklinania dzieci - dla mnie przeklinające dziecko to patologia.

      Usuń
  2. Ja osobiście klnę jak szewc. Mój mąż wiecznie mnie upomina. Uwaga! U mnie w domu przekleństwa były rzadkością! Nie jestem patologią, po prostu czasem, jak ta tępa dzida, nie zwracam uwagi na to, co mówię, mimo tego, że język polski kocham i szanuję. Dochodzi do takich sytuacji, że ja nawet nie wiem, że owa "kurwa" wymsknęła mi się z ust :O Ale inni słyszą... Moja niespełna 8-letnia córka za każdym razem mówi "Mamo, kurczaczek!!!!" albo "Mamo, tak się nie mówi". I wtedy analizuję, co ja takiego powiedziałam... I teraz do sedna... Moja córeczka mając coś koło 3 lat, schodziła z naręczem zabawek ze schodów. zabawki wyleciały, a ona na to "Ja pierdolę, kurwa mać!" (dodam, że nie wymawiała wtedy "r", a w tym "zdaniu" r było idealne), wtedy zaczęły się pogadanki, tłumaczenie, itd. Padło jednak - "Ale ja słyszałam, jak ty tak mówisz" - wtedy moje dziecko dowiedziało się, że to słabość, ale tylko dorosłych, że nawet jak dorosły tak powie, to powinien się wstydzić, a dziecko nie może w ogóle wypowiadać takich słów! Nie jestem święta, nie będę pisać, że nie klnę, bo klnę... Ale dzieciom mówię właśnie, że to nie powód do dumy, a raczej wynik słabości dorosłego człowieka, który też popełnia błędy.
    ps u mojej córki w klasie było specjalnie zwołane zebranie rodziców, niestety, ja akurat nie mogłam być, ale wiem czego dotyczyło - wulgaryzmów u owych 7 i 8-latków... I to wcale nie jest domena chłopców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I brawo za to, że mimo słabości przekazałaś dzieciom, że to jest niewłaściwe nawet u dorosłych, a co dopiero u dzieci. To jest jakaś sztuka - uczulić, żeby brały tylko dobry przykład i wybaczyły nam nasze potknięcia.

      Usuń
  3. Oj rany, nie czuję się taka samotna z tym, że wymsknie mi się jakieś przekleństwo w roli przecinka, a zwłaszcza w złości, pomimo iż u mnie w domu rodzinnym się nie przeklinało i rodzice strasznie to zwalczali. Broń Boże się nie usprawiedliwiam, staram się z tym walczyć, ostatecznie stosując zastępniki w stylu "urwał nać". Mam nadzieję, że uda się syna przed tym uchronić, a może potem i on mnie w końcu skutecznie przypilnuje.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pamiętam jako dziecko bardzo upatrzyłam sobie słowo cholera. I tak cholerowałam na okrągło. Niektórzy dość dziwnie się patrzyli jak 4 latka się potknęła i wołała "O cholera!". Kiedyś nawet zwrócono mojemu ojcu uwagę. Odpowiedział, że cholera to choroba i ja się absolutnie z nim zgadzam. Są słowa na które dzieciom pozwolić można typu właśnie cholera, kurde, kurcze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się ta zasada, że skoro Kuba nie może przeklinać, Ty też nie powinnaś :) Gdy przeklniesz i Kuba Cię upomni- przyznajesz mu rację. Rodzice często wykręcają się, że są dorośli, więc im wolno ;) Bardzo ciekawy post i warty przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas gdy synek się zezłościł i chciał powiedzieć coś brzydkiego mówił "kupa, siku, mleko". Były to trzy pierwsze lepsze słowa, które wpadły mu do głowy. Musiał sobie jakoś poradzić bo nigdy z naszych ust nie usłyszał przekleństwa. Później próbował powtarzać słowa zasłyszane w przedszkolu, ale nasza reakcja była natychmiastowa, więc przestał.

    OdpowiedzUsuń
  7. mam to samo podejście co ty. to w jaki sposób sie wysłąwiasz świadczy o tobie, o twojej elokwekcji wyczuciu inteligencji lub....braku tych cech prostactwie, chamstwie i braku ogłady. jestem typem który w żciu interesuje isę czymświęcej niż tylko by po pracy osiąśc na kanapie, jak mam odrobinę czasu tylko dla siebie czytam rozwiązuje krzyżówki mam jakieś pasje na które mam więcej lub mniej czasu. kiedy byłam młodsza nie miałam jeszcze dzieci dużo więcej czytałam, poza tym interesuję się światem wszystkim, z niemal każdej dziedziny życia, lubię wiedzie dużo i ma to wpływ na spósb w jaki się wyrażam....

    a jak wiaodmo że dzieci nie słuchają rodziców tylko naśladują więc sposób wyrażania isę wchłaniają od maleńkości. jeśli rodzic jest prostak i cham to dziecko też będzie się tak wyrażało.

    w domu nie przeklinam, choc zdarzająsię takie sytuacje że chciałoby się i z trudem uda się powstrzymac

    zaś w pracy klne jak szews najsoczystszymi kawałkami. pracuję w otoczeniu chamów i prostaków których jednymy celem i sensem życia jest napic się. częśto jak mówię do nich normalnie to oni.......nie rozumieją o co mi chodzi. jakbym mówiła w odbym języku i często muszę przekładac o co mi chodzi na ich xchamski prostacki język. jest to męczarnia psychiczna bo czuję się przy nich jak pudel wśród wieprzy

    ale ma to drobny plus. mogę wyprzeklinac się ile chce wyładowac i odreagowac domowe stresy i potem wracam do domu i elegancko grzecznie mówię jak trzeba.


    są jeszcze słowa nie będące przekleństwami ale uważam że małe dzieci nie powinny ich używac. typu debil idiota. często jak o czymś rozmwaiam z domownikami to musze mega zważac na to co mówiębo starszak łapie i powtarza wszystko.


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się ten wpis? Zostaw ślad - skomentuj, udostępnij, bardzo mi to pomoże w rozwoju bloga!

Chcesz więcej? Archiwum jest Twoje! Zajrzyj do zakładek i dowiedz się, jaka jest misja MwG! \m/

Popularne posty