Ciąża, poród, dziecko - teraz a 9 lat temu - co się zmieniło?


Gdyby nie fakt, że mam doświadczenie w kwestii ciąży, porodu i mamowania, to bym zwariowała ze strachu. Sama siebie pocieszam myślą, że JUŻ TO ROBIŁAM. Choć pojęcia nie mam jak! To dokładnie taka sama historia, jak z pierwszym patronusem Harry'ego Pottera w "Więźniu Azkabanu" - wiedział, że potrafi, bo już to robił.


Od października dzień w dzień uczę się czegoś nowego o współczesnym macierzyństwie. Choć niby zasady są te same, to w praktyce przez te 9 lat zaszły naprawdę kolosalne zmiany. Wg mnie na raczej lepsze - świadomość wzrosła, powstało wiele udogodnień dla młodych rodziców. Pojawiło się też wiele dziwacznych rozwiązań, lub takich, które skłoniły mnie do refleksji, czy aby na pewno idziemy w dobrym kierunku jako cywilizacja, ale pozwólcie, że poniższe zestawienie będzie tylko moją subiektywną opinią :)

1. Zmiana standardu opieki okołoporodowej w 2012. 
Rodząc w 2009 roku pojęcia nie miałam czym jest kangurowanie dziecka - oraz, że kiedy mama ma CC, to może robić to tatuś; o tym, że mogę zdecydować o niektórych zabiegach. Plan porodu? Dowiedziałam się o nim dwa miesiące temu - co więcej, szpital, który wybrałam, na serio je respektuje (o ile oczywiście konieczność spowodowana zagrożeniem życia dla mamy i dziecka tego nie uniemożliwia). Coś niesamowitego! Podstawowe PRAWO do intymności, do obecności dowolnej osoby bliskiej przy porodzie... Ja tylko usłyszałam, że nie mogę, bo nie chodziłam do szkoły rodzenia w starym szpitalu, a te, które chodziły mają fory i mogą mieć rodzinny poród. Oczywiście skończyło się cesarką i nie było faktycznie takiej możliwości - ale nie wiem, czy wówczas nie miałam takiego prawa, czy nikt mi o nim nie powiedział. I tak cud, że zszyli mnie rozpuszczalnymi nićmi, bo mama kolegi z klasy była położną i szepnęła, że jestem z rodziny.

2. "Nie noś, bo się przyzwyczai" - to przeżytek.
Ależ noś! Tylko mądrze! Jednym z naszych pierwszych zakupów w obecnej ciąży była chusta i nosidło ergonomiczne. Te lata temu widziałam RAZ człowieka niosącego maluszka w chuście - ku miłemu zdziwieniu, to był mężczyzna :) Pomyślałam wtedy "Wow, jaki światowy tata! Pewnie podróżują z partnerką po świecie, bo w Polsce takich zwyczajów nie ma!" - po latach wiem, że chustonoszenie jest coraz bardziej popularne, a przede wszystkim zdrowe dla maluszka i pleców mamy. Nosidła - jedyne jakie były, to wisiadła, które wciąż są sprzedawane... Naczytałam się mnóstwo i to była rzecz, na której nie zamierzałam oszczędzać - choć i tak kupiłam naszą Tulę z drugiej ręki. Wiem, że będę z niej naprawdę sporo korzystać.

pinterest.com


3. Poducha dla ciężarnych - tzw. "jelito".
Przejęłam tę nazwę od Doroty, która to była tak dobra i pożyczyła mi swoją poduchę. Nie mogę teraz bez niej żyć. Mam wrażenie, że tak samo nie mogłabym bez niej już zasnąć, jak bez mojego Większego Przystojnego u boku. Podpiera wszystko tak idealnie, jest tak kompatybilna z ciążowym ciałem, że aż niesamowite jak taka prosta rzecz może zmienić życie kobiety!

Motherhood


4. Zmiana standardów żywieniowych i sposobów rozszerzania diety niemowlętom
To coś, czego się będę musiała na nowo nauczyć. Teraz na szczęście będę wychowywać swojego maluszka tak, jak chcę, więc nie będę wysłuchiwała o podawaniu kaszy manny 2 miesięcznym niemowlakom, albo deserku przed skończeniem 4go mż, bo dawniej babki tak karmiły i żyjemy. Dawniej podawały też herbatkę z maku, ale czy było to ok? ;> Zamierzam trzymać się zaleceń jak dawniej w sumie, ale teraz nie będę miała tych wszystkich komentarzy dookoła siebie.

5. Aplikacje dla ciężarnych
Dawniej miałyśmy książki - ja akurat "Ciężarówką przez 9 miesięcy", która moim zdaniem wciąż jest aktualna, w przeciwieństwie do innych wydawnictw. Odpuściłam zupełnie lektury pełne treści, z którymi się średnio identyfikuję na rzecz aplikacji na telefon - próbowałam kilku, jednak najbardziej podpasowała mi Preglife - prosta, intuicyjna, bez zbędnych bajerów. Sprawdzam w niej kalendarz ciąży i opis rozwoju Dziobaczka tydzień po tygodniu. To bardzo wygodne narzędzie zawierające też licznik skurczy - wiadomo, że kiedy się zaczyna, to średnio mamy głowę do liczenia, aplikacja zrobi to za nas. 

Screen sprzed chwili.


6. USG 3,4,5 D
USG 3/4D istniało, kiedy byłam w pierwszej ciąży, ale nie było dla mnie osiągalne i ze względów lokalizacji (chyba żaden gabinet w rodzinnym mieście nie miał sprzętu z tym trybem), oraz finansowych - takie badanie było "dla wybranych", drogie, a pamiątka w postaci filmu to już w ogóle coś niesamowicie rzadkiego! Teraz niemal w każdym gabinecie jest taki sprzęt (serio, to kwestia wciśnięcia guziczka na panelu ultrasonografu). Bardzo żałowałam, że z ciąży z Kubą nie mam nawet zwykłego zdjęcia USG w skali szarości, więc teraz z okazji Dnia Kobiet umówiłam się na 5D - mam zdjęcia, film i niesamowitą pamiątkę do końca życia. WAŻNE: USG to nie MRI - to fale dźwiękowe, nie są wcale takie szkodliwe jak straszą niektórzy. Pamiętajcie, że diagnostykę przeprowadza się tak czy siak najczęściej w skali szarości, bo tak widać najlepiej narządy wewnętrzne, a owe dodatkowe tryby pozwalają lepiej zobaczyć dzidziusia z zewnątrz.

Poluśka <3 Wszyscy jak jeden mąż twierdzą, że wykapany tatuś :)


7. Paski zmieniające kolor w pampersach.
Jeszcze tego nie doświadczyłam, ale wyczytałam, że na pampersach są paseczki powiadamiające swoim kolorem jak bardzo jest w nich mokro :D Hurra, nie trzeba już rozpinać dzidziola i co gorsza budzić go, aby skontrolować stan siuśków :D Czy to nie genialne? Ciekawa jestem, jak to wygląda w praktyce :D

8. Nowe sprzęty dla niemowląt.
Bujaczek hybrydowy? Ekspres do mleka? Monitor tętna? Domowe KTG? Kosz pochłaniający zapach na pieluszki? To wszystko 9 lat temu byłoby dla mnie totalną zagadką i nowością. Trochę jak dziwne nazwy sprzętów NASA. A jednak nie. Bujak hybrydowy okazał się czymś, co z pewnością zakupię w przyszłym miesiącu. Mam wybrany konkretny model i mam nadzieję, że Polciak będzie chciała się w nim bujać :) Ekspres do mleka... hm... za tę cenę... nope. Monitory tętna, elektroniczne nianie - nie należę do mam panikar, a łóżeczko będzie dostawione w salonie, w którym śpimy, więc na tak mały metraż to nie ma sensu. Jeżeli uznam, że mnie coś niepokoi, to zakupię taki sprzęt, póki co nie jest to moje must have. Domowemu KTG nie ufam - to jednak powinien być sprzęt medyczny obsługiwany przez personel po szkoleniu. A kosze na śmieci pochłaniające zapach kupki - ludzie, serio ktoś trzyma pieluchy dniami w takim koszu, aż się nie zapełni? Śmieci wywalamy codziennie, poza tym praktyka czyni mistrza - zawinięcie w woreczek też opóźnia zapłon bomby biologicznej ;)

9. Grupy dla mam.
Mają swoje plusy i minusy - służą wymianie doświadczeń, sprzedaży, poradom... Dawniej były fora, teraz zastąpiły je grupy na facebooku. Większość pełna jest jadu, madkowania, błędów ortograficznych, absurdalnych awantur o to, której racja jest jedyną słuszną. Przerażające są diagnozy poszukiwane w takich miejscach, teorie spiskowe czy powielanie zabobonów. Ale mam szczęście być na jednej z grup, gdzie nie ma tego wszystkiego. Gdzie jest 100 naprawdę mądrych mam z którymi potrafimy dyskutować z szacunkiem. Cieszę się, że mam moje dziewczyny, bo zawsze mogę napisać do nich nawet z najgłupszą sprawą. A nasze wzajemne trzymanie kciuków kiedy wiemy, że właśnie jedna z nas rodzi - to już w ogóle bajka :) Nie, nie robimy sobie relacji na żywo - to raczej jakby rodzący się maluszek miał setkę zwariowanych i kochających go ciotek w różnych miejscach Polski :)

10. Moje samopoczucie.
Mówią, że każda ciąża jest inna. Ta jest naprawdę inna. Łączy mnie z poprzednią wyłącznie fakt, że jest moja. Tak samo wciąż cierpię na wymioty - mam teraz jednak odpowiednie leki - które wcześniej nie wiem, czy istniały. Przytyłam dość podobnie, jednak startowałam z większej wagi, dlatego obecne 55kg to największa waga, jaką miałam w życiu. Mój kręgosłup, mięśnie i stawy nie są przyzwyczajone do dźwigania takiej wagi (nie piszę, że to dużo w ogóle, tylko JAK NA MNIE - zwykle mam 42 kg). Zatem teraz będąc w 7mym miesiącu mam o wiele mniej sił, niż miałam te 9 lat temu. Dla przykładu - wcześniej przetańczyłam całą swoją studniówkę będąc w starszej ciąży - teraz nawet odbiór Kuby ze szkoły jest wysiłkiem. Ta ciąża bardziej boli - czuję się jak uwięziona w obcym ciele, z większą ilością ograniczeń, które do teraz były mi obce. Mam też większy brzuch - acz to podobno normalne w drugiej ciąży. Generalnie teraz naprawdę wysiłkiem są najprostsze czynności - mój Pierworodny pomaga mi rozwiązywać buty, żebym nie musiała się schylać. Mam nadzieję, że po porodzie szybko dojdę do siebie i będę mogła powalczyć trochę z ułomnościami mojego organizmu.



Czy inne mamy w glanach mają równie sporą różnicę czasu pomiędzy przebytymi ciążami? Jakie zmiany były dla Was wyraźne, może szokujące? A może pomimo upływu czasu polegałyście na sprawdzonej, wypróbowanej wcześniej drodze i produktach? Piszcie koniecznie!

Komentarze

Popularne posty