Miłość jak z filmu


Czy to w ogóle możliwe w dzisiejszych czasach? W prozie codzienności słychać od starszego pokolenia zwłaszcza: "Życie to nie film, nie ma takiej miłości". Nie czuję, że rymuję. 

Jasne, jeżeli oczekujemy być obsypywane kwiatami, prezentami i niespodziankami dzień w dzień, to pewnie, że nie ma. Ale jednak kiedy myśli się trzeźwo i przyjmuje rzeczywistość taką, jaka jest, można się miło zaskoczyć. Moja miłość jest jak z filmu, wbrew wszystkiemu.

Miłość jest wtedy, kiedy On nie obraża się, że zeżarłam wszystkie chipsy. Kiedy kupuje mi absurdalne rzeczy, które wie, że mnie uśmiechną, jak kapcie-pingwinki i poduszkę Pusheena. Kiedy widzi, że to TE dni i bez słowa wręcza wino i wsadza do paszczy kostkę czekolady. Kiedy nie wzdycha widząc niewyrzucony wacik w łazience, tylko ciągnie ze mnie bekę. Znowu.
Kiedy poprawia moje błędy, nazywa mnie Dziobakiem lub parzy herbatę jeszcze zanim o to poproszę. Kiedy ogarnia WSZYSTKO w domu, żebym mogła leżeć i  odpoczywać. Kiedy cierpliwie uspokaja moje frustracje, pędzi do sklepu po kiszonego ogórka i pomaga umyć głowę. 


Miłość jest wtedy, gdy wstaje pierwszy i szykuje do szkoły swoje niebiologiczne dziecko. Kiedy zna jego plan lekcji lepiej niż ja. Kiedy idzie z nim do lekarza i pielęgnuje w chorobie. Towarzyszy na zebraniach, zabiera na wycieczki i atrakcje, na które ja teraz nie mogę się wybrać. Kupuje gazetkę, cierpliwie uczy gry w RPG. Tuli do snu, przegania senne koszmary.

Nie miało ani prawa, ani szansy się to udać. Nic nie było tak, jak powinno. Ani czas, ani odległość, ani sytuacja rodzinno-finansowa, nic. Po prostu nierealny związek. 
A teraz kopie mnie w brzuchu nasze wspólne maleństwo.
Czasami warto "rzucić wszystko i jechać w Bieszczady". 
Moimi Bieszczadami jest Warszawa. 

Horyzont się popsuł :(


Pamiętajcie, że dzisiaj obchodzimy święto chorych psychicznie i epileptyków!


Komentarze

Popularne posty