Mam różowe włosy!


Jeżeli zaglądacie na mojego fanpage'a, wiecie o tym od dawna. Ale ostatnio stwierdziłam, że warto by było opisać dokładnie swoje wrażenia i całą tę metamorfozę :)

Chciałam zmienić coś w swojej fryzurze już od długiego czasu. Moje włosy po prostu mi się znudziły, od 6ciu lat były takie same - rude i rozpuszczone. Mniej więcej rok temu przestałam je farbować w ogóle - chciałam dać im odpocząć i w między czasie zadbać o ich kondycję.

Włosomaniaczką jestem od kilku lat. Miałam sprawdzone kosmetyki, odżywki, olejowałam jednak bardzo bardzo nieregularnie z czystego lenistwa, chociaż kiedy to robiłam, włosy były naprawdę super. Chciałam, żeby końce przestały się kruszyć, żeby moje włosy miały widoczny przyrost nie tylko na odroście, ale i na długości. Jakieś 2 miesiące temu odpuściłam - przestałam kupować kosmetyki polecane przez blogerki, myłam najzwyklejszym szamponem, czasem podkradałam trochę synowi, kiedy mój się kończył. Odżywkę nakładałam nie co mycie, a kiedy mi się o tym przypomniało; jedyne co stosowałam w miarę regularnie na włosach, to oleokrem. Dałam włosom święty spokój, przestałam dbać (w opinii włosomaniaczki), a one urosły :D No dobra, ale ile można łazić z takim rocznym odrostem... Szukałam pomysłu, inspiracji; chciałam, aby było trochę alternatywnie, ale bez wielkich ekstrawagancji i niszczenia włosów; tymczasowo. Kiedy widzę niektóre modelki alternatywne z niebieskimi i za razem spalonymi włosami, to aż mi ich żal - ja nie chciałam tak skończyć.


Post udostępniony przez Ragana - Mama w Glanach (@lady.ragana)


Na mojej ulubionej grupie dyskusyjnej dziewczyny zaczęły zachwalać mało znany w Warszawie salon fryzjerski ZOŁZA. Wrzucały zdjęcia ze swoimi metamorfozami i były zachwycone efektem. W końcu po wizycie jednej z koleżanek z grupy (i czytelniczki MwG za razem:) podjęłam spontaniczną decyzję - dobra, piszę.

Musicie wiedzieć jedno. BOJĘ SIĘ ZAUFAĆ FRYZJEROM. Klasyczna historia - prosząc o podcięcie końcówek straciłam 10 cm włosów. To było 9 lat temu. Od tej pory nikomu nie zaufałam na tyle, aby mu oddać swoje włosy pod opiekę. Nie liczę podcinania końcówek do którego wróciłam 3 lata temu, ale zawsze ostrzegałam, że jak znajdę ścięte pasmo dłuższe niż 1cm, to nie płacę. Hitler w spódnicy normalnie :D

Tutaj jakoś... czułam, że mogę zaufać. Jak to wiedźma - mam swoje przeczucia. Wysłałam swoje zdjęcie, opisałam niesprecyzowany pomysł na ombre i dostałam w odpowiedzi fotki z propozycjami z palety. Wierzcie lub nie - ujrzałam je i od razu pomyślałam TO JEST TO. Tego szukałam.

Termin szczęśliwie miałam już po kilku dniach od napisania. 1 kwietnia xD Nie przyznałam się znajomym, że zmieniam kolor włosów - chciałam, aby myśleli, że to primaaprilisowy żart. Wiedział tylko ukochany, no bo nie chciałam, żeby przeżył szok (chociaż on rok wcześniej ściął włosy z długości moich na krótkie). Lubi naturalność no i bałam się, że włosowe szaleństwo mu się nie spodoba.

Do salonu mam 10 minut tramwajem. Zjawiłam się i zaczęły się czary :D Aldona - czyli rzeczona Zołza jest MEGAPROFESJONALISTKĄ. Samo podejście do klienta było na naprawdę super poziomie. Porównywałam tę wizytę do programu Ostre Cięcie - ten salon prowadzący stawiali by za wzór dla innych. Został ze mną przeprowadzony wywiad odnośnie włosów, ustaliłyśmy kolor i przystąpiłyśmy do koloryzacji. Wszystko odmierzone, wyliczone, nic na oko, jak to się niektórym zdarza. Super higiena - zauważyłam zmianę rękawiczek, jednorazowe ręczniki oraz porządek w przyborach fryzjerskich. Górna część włosów to farba, natomiast malinowy dół to odżywka koloryzująca, która za jakiś czas się wypłucze. To mi bardzo odpowiada, bo nie byłam pewna jak będę się w tym czuć, więc nie chciałam ryzykować tak intensywnego koloru na stałe.







Byłam trochę przerażona i podekscytowana za razem, kiedy Aldona zmywając moje włosy co chwilę powtarzała "Wow!". Zasiadłszy ponownie przed lustrem ujrzałam swoje jaskrawe końcówki to zaczęłam cieszyć się jak dziecko. Byłam nimi (i nadal jestem) zachwycona! Dawno się tak nie cieszyłam ze swojego wyglądu. Nowe włosy zupełnie zmieniły mi koloryt twarzy. Im bliżej końca suszenia, tym bardziej byłam zachwycona swoim ombre.



Aldona namówiła mnie też na podcięcie końcówek - tym razem maszynką. Z początku byłam niechętna - z wiadomych obaw - ale w końcu pomyślałam: pal licho! Niech się dzieje. I nie żałuję.



Kolor jest tu trochę jaskrawszy, ale tego dnia tak słońce dawało, że nie sposób było oddać kolor 1:1

Uwielbiam swój nowy wygląd. Znajomi chwalą, nawet ukochanemu się podoba - szczerze podoba; synek od razu wypalił z uśmiechem "Masz różowe włosy" i - co najlepsze - chwali się tym kolegom i koleżankom w szkole :D






Za wysokiej jakości usługę, niesamowicie sympatyczną i profesjonalną obsługę z fenomenalnym efektem końcowym zapłaciłam - uwaga - 140 zł! W warszawskim salonie! Kochani, wspierajmy młodych, zdolnych ludzi z pasją i talentem. Stąd też cały ten wpis. Chcę Was zachęcić do odwiedzin w salonie Zołza. Nie, nie mam nic z reklamy - po prostu jak coś jest zajebiste i w dodatku w alternatywnych klimatach - to jak tu nie chwalić?


Zołza- Salon fryzjerski z charakterem

Komentarze

Popularne posty