Dziewczynka z kompleksami to kobieta z kompleksami!


Ten wpis tylko z pozoru jest bardziej dla dziewczynek/kobiet. Chłopcy/mężczyźni też swoje kompleksy miewają, choćby za nic nie chcieli się do nich przyznać. Ale ja Wam dzisiaj opowiem, ile zmarnowałam czasu na bezsensowne kompleksy, o ich przyczynach i o tym, jak mogłabym się od nich uchronić, gdybym nie była z nimi sama.

Spójrzcie na zdjęcie poniżej:




Ta brzydka dziewczyna z odstającymi uszami to 11 letnia ja.

Kompleks widziany na pierwszy rzut oka. Uszy. Wielkie i odstające. Nienawidziłam ich. Tak naprawdę, to urodziłam się z jednym uchem o połowę mniejszym od drugiego. To, że się wyrównały jest prawdziwym szczęściem.
Zawsze je zasłaniałam - dlatego mam naprawdę niewiele zdjęć, na których tak dobrze je widać jak tu. Non stop rozpuszczone włosy. Żyłam tak w zasadzie ponad dwadzieścia lat - w przeświadczeniu, że ciągle są takie wielkie. Tylko wiecie, nie zauważyłam, że twarz mi urosła. Że proporcje twarzy przez te lata się zmieniły. I że teraz wygląda to tak: 





A uświadomił mi to dopiero niecały tydzień temu mój Miły. Ciągle chodzę w rozpuszczonych włosach. Co prawda ciągle uciekają spod włosów, ale dzięki temu dostałam propozycję fajnego, elfickiego cosplayu ;) 
Pierwsze kroki do akceptacji tego kompleksu podjęłam lata temu przekłuwając sobie uszy w 7miu miejscach. Podjęłam próbę zmiany przyczyny, dla której tak przykuwały uwagę, ale średnio to pomogło. Ale dopiero słowa bliskiej osoby zsunęły mi klepki z oczu.

Podobnie było z moimi nogami. Słyszałam ciągle od koleżanek, że są krzywe. No i to prawda, są - takie mam i co poradzę. Oczywiście - nie tak bardzo, jak bardzo krzywe są w mojej psychice. Generalnie mając 11-12 lat byłam przerażona na samą myśl założenia stroju galowego. Przecież dziewczyny mówiły, że nie mogę nosić spódniczek, słyszałam "Schowaj te nogi". Musiałam recytując na apelach stać w takiej pozycji, w jakiej KAZAŁY mi stać koleżanki, no bo przecież nie można pokazywać tak krzywych nóg. 
Wcale się przed tym nie broniłam. Słowo koleżanek było tak silne, że do teraz siedzi we mnie. Od 15 lat.

Wielokrotnie na przestrzeni lat byłam zapewniana, że jestem ładna, że przesadzam z kompleksami, że wcale to nie wygląda tak, jak ja to widzę; że nie mam na co narzekać. Że chodzące ideały urody są nudne. 
Dlaczego zatem tak trudno mi wyprzeć usłyszane dawno temu słowo?

Myślę, że wówczas, kiedy rodziła się we mnie moja kobiecość nie było nikogo, kto mógłby mi powiedzieć to, co powiedział mi mój mężczyzna. I zrozumiałam, że w pierwszym stopniu to na rodzicach spoczywa wytłumaczenie dorastającej dziewczynce, że wygląd naprawdę nie ma znaczenia. Trzeba podchodzić do niego z dystansem, być pewną swojej wartości i - co tu owijać w bawełnę - zajebistości!

Ja już wiem, na czym polega moja wartość. Moja wyjątkowość. Uskrzydla mnie ona, co naprawdę wpływa na moją kobiecość - doceniana czuję się piękniejsza. Nie ładniejsza, a piękniejsza - jako całokształt istoty.

Na poczucie piękna ma wpływ przede wszystkim akceptacja! Im wcześniej wytłumaczysz to swojej córce, tym lepiej! Nie pozwól, żeby kobieta, którą się stanie, czuła się gorsza z tak błahych powodów. Nie ma idealnych ludzi - to tylko dopadła nas era retuszu. I choć nie ma nic złego w poprawianiu sobie urody makijażem, czy przefarbowaniem włosów, to już 16 latki planujące operacje plastyczne to patologia (oczywiście mówię tu o fanaberiach, a nie przyczynach medycznych).


To wpajane w rodzinnym domu poczucie wartości, pewność siebie, nauka dostrzegania atutów przyczynią się do tego, że z dziewczynki wyrasta piękna kobieta! No i pamiętajcie - nie ma lepszego sposobu na ostateczną rozprawę z kompleksami niż... uśmiech! :)


... i tak każda z nas kiedyś usłyszy "jesteś piękna bez makijażu".
Tak. No make up Ragana.
A nawet jak Wam się nie podoba, to mam to gdzieś ;]



Czy zatem warto tracić na nie czas?

Komentarze

  1. Poruszające blyskotliwe i zmusza do refleksji i zajrzenia w glab siebie-Dziekuje ci za te notkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Tobie za ten komentarz :)
      Aż mi wstyd, że tyle lat przejmowałam się takimi bzdurami.

      Usuń
  2. Ja dalej mam problem z kompleksami które pojawiły się u mnie przez moja mamę, od której to niestety od małego słyszałam, że nie jestem taka jakby chciała... Teraz będę mieć własne dziecko i mam nadzieję, ze nigdy nie będzie się czuł tak jak ja - najgorszy dla własnych rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne... Na pewno nie powtórzysz tego błędu!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. "Naprawdę " piszemy łącznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak! Nie, żebym w jednym miejscu napisała poprawnie, a w drugim z błędem... Dziękuję! :)

      Usuń
  4. W Polsce odstające uszy są nieakceptowane społecznie. Nie wiedziałam, że są brzydkie (w rodzinie wszyscy mają), dopóki nie poszłam do szkoły. Nie nienawidziłam uszu, ale siebie za to, że stałam się ofiarą innych z tak prozaicznego powodu. Z czasem przestałam się przejmować, choć przez moment zbierałam na operację ;) Moja córka oczywiście też ma odstające uszy, a jakże. Jak tylko zaczęły jej odstawać, zebrałam opiernicz na grupie, że jak to nie zakładam jej ciasnej czapeczki. No kretynki. Jak moja córka będzie mi opowiadać o dokuczaniu otoczenia, to jej każę kopnąć delikwenta w krocze, a koleżankę pięścią w zęby. Następnym razem trzy razy pomyśli, zanim powie coś o czyichś uszach. Debile nie zasługują na szacunek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mądry wpis. Dam córce do przeczytania, bo ładna dziewczyna, a wkręca sobie różne głupoty :-. Pozdrawiam Alfa

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam podobny problem, przy czym u mnie nie miało to związku z wyglądem (byłam raczej ładnym dzieckiem, jako nastolatka miałam tez co najwyżej jakichś kilka pryszczy).
    Dzieciaki po prostu ubzdurały sobie, że koleżanka, z którą się zadaję i siedzę w ławce jest czymś "zarażona", bo mieszkali z rodziną w suterenie. ;]
    Dzięki temu od klasy trzeciej do szóstej byłam piętnowana i omijana łukiem przez CAŁĄ KLASĘ poza tą jedną, bogu ducha winną dziewczyną, a na przerwach wszyscy się od nas na niby "odkażali" i robili kwarantannę. Teraz już myślę o tym inaczej, ale dzieci to małe skurwysyny. Bałam się przyznać przed rodzicami, bo nigdy nie miałam wsparcia w żadnym z nich. Słyszałam od razu w głowie "a co cię oni obchodzą" albo "gadasz bzdury". No jasne, co mnie oni obchodzą. ;] Bo dziewczyna, która ma lat 10 czy 11 na pewno lubi być odrzucana przez właściwie wszystkich, którzy ją znają, bo od innych znajomych, niż szkolnych, zawsze byłam bezczelnie izolowana.
    Teraz mam problem z podejściem do ludzi, w ogóle z wychodzeniem do nich i przebywaniem wśród nieznajomych, a przypominam, że mam prawie 30 lat.
    Ostatnio staram się wychodzić poza strefę komfortu, ale jest cholernie ciężko, chociaż wiem, że na pierwszy rzut oka generalnie wyglądam na inną osobę.
    To wszystko maska ze strachu. A morał z tej żałosnej historii jest taki, że zawsze, kiedy zostajemy z czymś sami w dzieciństwie, niestety rzutuje to na nasze kompleksy w przyszłości. Czy to na punkcie wyglądu, czy w ogóle poczucia własnej wartości, jako człowieka. Dlatego naprawdę staram się nie oceniać ludzi. Nigdy nie wiemy jaką historię mają za sobą i jaką bitwę muszą wciąż toczyć.
    Pozdrawiam Katarzyno. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. doczytawszy do momentu mój Miły przestałam już widzieć..... po prostu o mało nie zapłakałam się. nic tak kobiecie dobrze nie robi na komplekty jak facet.

    miałam faceta, męża boże w życiu nikt mnie tak nie dobijał jak on. dopiero kiedy mnie zdradził i zostawił poczułam się atrakcyną kobieta. póki byłam przy nim czułam się jak zero jak nic. nie dość że nigdy nie doceniał tego co robię ( pomijając już wygląd) to jeszcze naśmiewałsie z moich minusów, dopbitnie je podkreślając. nie słyszałam od niego żadnych komplelemtów czułych słoqwek awgl dobrego słowa ale jakieś mankamenty stale krytykować ( wiorek kości to jedno z najłagodniejszych określeń) wyśmiewał moje pasje ktytykował wszystkie poczynania zakładając że i tak odniosę porasżkę.


    odżyłam dopiero jak mnie zostawił.


    kiedy doczytałam mój Miły....to po prostu prawie isę popłakałam. jak to miło mieć kogoś bliskiego który cię doceni sprawi że przy nim czujesz się absotlunie wyjątkowo piękna i ważna. ////nie było mi dane mieć takiej osoby.....


    resztę notki skończę i odniosęsie ...jak dojdę do siebie.


    mimo że samej mi dobrze czasem to jednak czuć ten brak kogoś bliskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że i na Ciebie czeka ktoś wyjątkowy :) :*
      Rozumiem!

      Usuń
  8. Jakon dziecko ciągle słyszałam komentarze na temat swojej nadwagi- zarówno w domu, jak i w szkole. Doszło do typowego w takich sytuacjach scenariusza- wpadłam w zaburzenia odżywiania i z pulchnego dziecka stałam się patykiem. Ale nadal nie czułam się pewnie, a największym moim lękiem było to, że kiedyś mogę wrócić do starej wagi. Dziś, chociaż odżywiam się już normalnie, nadal mam lekkie skrzywienie na punkcie swojej sylwetki: Mam zakodowane w głowie, że jak przekroczę 60 kg to znowu cały świat zacznie mi docinać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... Mam nadzieję, że pokonasz ten głosik w głowie i niezależnie od wszystkiego będziesz kochać siebie taką, jaka jesteś :) Całym światem są dla nas nasi bliscy, niech tylko ich zdanie ma znaczenie.

      Usuń
  9. Zgadzam się z Tobą, że największy wpływ ma akceptacja innych, jeśli otaczamy się pozytywnymi ludźmi, którzy nie krytykują, są tolerancyjni, nie oceniają, łatwiej jest wyrosnąć na silną, pewną siebie osobę.

    Asia Asiul

    OdpowiedzUsuń
  10. Polecam Ci jak czytasz po angielsku: Mindset: The New Psychology of Success. Sciskam, Daria xxx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się ten wpis? Zostaw ślad - skomentuj, udostępnij, bardzo mi to pomoże w rozwoju bloga!

Chcesz więcej? Archiwum jest Twoje! Zajrzyj do zakładek i dowiedz się, jaka jest misja MwG! \m/

Popularne posty