Pobawmy się jak w latach 90tych!



Większość rodziców, których poznałam, ubolewa nad tym, że pokolenie naszych dzieci ma o wiele uboższy zasób zabaw towarzyskich, niż my kiedyś. Nie ma się co oszukiwać, aplikacje na tablecie wydają się czymś bardziej atrakcyjnym, niż bieganie z patykami.


Ale czy nie jest w tym trochę naszej winy?
To my, rodzice, marząc o chwili spokoju, podsuwamy dzieciom a to bajkę, a to potworka na tablecie do pokarmienia. 3 letnie dziecko nie potrzebuje kontaktu z techniką - bajki i gry je nudzą, ma sto tysięcy pomysłów na zabawę. I albo będziemy pielęgnować w nich tę kreatywność, albo cztery lata później nie odkleimy dzieciaka sprzed monitora. Tzw. komputerowe dzieci są wyłącznie tworem rodziców, to nasza wina!


Czy moje dziecko gra na komputerze? Gra. Czy ogląda bajki w telewizji? Ogląda. W kwestii bajek jestem mega surowa, o czym tu już wspominałam. Gry komputerowe - są dni, że gra godzinę, są takie, gdzie nie gra wcale. Wcale nie jestem jakaś święta w tej kwestii, jednak szczęśliwie Kubol biega godzinami na podwórku i sprawia mu to większą przyjemność niż kolejne levele.


Pomyślcie chwilę... W co Wy bawiliście się w dzieciństwie? Tylko błagam, nie uwierzę, że był to wyłącznie chowany, guma, skakanka i kapsle. Instrukcje tych zabaw wysypują się w Internecie jak grzyby po deszczu, ale kurcze - czy nasze dzieci naprawdę trzeba ich uczyć? Nie ma nic więcej, lepiej, ciekawiej w repertuarze? ;)

A JEST! I ja Wam pokażę, w co ja się bawiłam, kiedy obrzydła mi guma czy chowany. Znacie "Króla"? Albo trzepakowe "Statki" czy "Kolory"? "Szedł Kacperek przez rzeczkę", "Kutego", "Rekina"? Chcę zrobić cykl notek, w których pojawią się tak dokładne ich opisy, na jakie tylko będzie mnie stać. Mam szczerą nadzieję, że sami podeślecie mi swoje propozycje :)
Tylko umówmy się - trzeba ruszyć tyłek i pokazać je dzieciom ;] Nauczyć je w nie grać. I co ciekawe - to nic nie kosztuje, bo piłkę każdy w domu ma, a i trzepaki oraz piaskownice się przed blokami uchowały ;)


Wchodzicie w to? ;) Czekam na maile! A ja już niedługo nauczę Was grać w Kutego ;)

Komentarze

  1. Nie znam ani jednej z wymienionych przez Ciebie zabaw. Serio, pierwszy raz słyszę, u mnie na podwórku na bank się w to nie mógł bawić, zapamiętałabym tak dziwne nazwy. Moja bytność na podwórku polegała na jeździe na rowerze lub wrotkach, graniu w gumę, skakaniu na skakance, szaleństwach z rejonu plac_zabaw czyli walka o dostęp do huśtawek, karuzeli i zjeżdżalni i raz czy dwa urzdziliśmy podchody. A i kiedyś urządziliśmy mistrzostwa w badmintona, bo mama kupiła profesjonalną siatkę do gry i patykiem zrobiliśmy porządne boisko (wymiary zgodne z oficjalnymi wytycznymi). Graliśmy te gemy i sety, pół bloku oglądało przez okno. Czego mam uczyć dziecko, skoro sama nic nie umiem i nie mam od kogo się nauczyć? BTW większość dzieciństwa jednak spędziłam na czytaniu książek i oglądaniu telewizji, jak większość rówieśników. Na podwórku spędzało się czas w weekendy i w wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry pomysł! :D Nie znam gier, o których piszesz, więc chętnie się z nimi zapoznam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Racja! Racja! Racja! ;) Sama sobie pluje w twarz ile razy szukając świętego spokoju podsunęłam moim chłopcom komórkę czy bajki... Ale od dłuższego czasu szaleją zasady :D Bajka - na dobranoc (tylko jedna - kolejna ma być czytana:P), gra - 15 min jeśli tata się zgodzi bo mama na tel nie ma gier a komputer odpada:P Najfajniejsze jest to, że chłopcy przywykli do tego szybko i jeśli bieganie po niewielkim podwórku im się nudzi sami podrzucają pomysły gdzie możnaby się wybrać i co ciekawego zrobić :) i chyba odcinanie od świata wielkich zabawek i gier całkiem nieźle nam idzie bo zamiast lunaparku wybrali festiwal historyczny;P czekam niecierpliwie na opisy zabaw :D niewiele pamiętam... co nieco starszy syn ze szkoły przyniesie;) A mężowi się ostatnio trzepak na podwórku zamarzył.. więc pewnie w niedługim czasie się takowego dorobimy ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Z bratem graliśmy na konsoli Pegasus (pirat NES-a), jednak graliśmy w piłkę na podwórku. W szkole czasem na przerwach ze znajomymi graliśmy w gumę (potrzebne były dwa krzesełka), skoki przez skakankę, skoki na jednej nodze po narysowanym grzybku, by podnieść kapsel. Co jeszcze było? Udawanie postaci z kreskówek np. Wojownicze Żółwie Ninja, wyliczanki. O, jeszcze budowaliśmy szałasy z gałęzi, pisaliśmy kawałkami cegieł lub kamieniami po chodniku, a jak ktoś miał kredę to się kolorowało chodnik :D
    Nigdy nie potrafiłam zawisnąć na trzepaku ani wspiąć się na drzewa, więc zabawy 'trzepakowe' mnie omijały, a były dzieci, które konkurowały ze sobą kto zrobi najwięcej obrotów na rurce.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się ten wpis? Zostaw ślad - skomentuj, udostępnij, bardzo mi to pomoże w rozwoju bloga!

Chcesz więcej? Archiwum jest Twoje! Zajrzyj do zakładek i dowiedz się, jaka jest misja MwG! \m/

Popularne posty