Terror laktacyjny.


Dziś może mniej alternatywnie, za to bardzo mamusiowo.


Jestem wściekła! Wściekłam się właśnie na jedną z mam na pewnym forum, która śmie mi wmawiać, że terror laktacyjny nie istnieje. Owszem, ISTNIEJE!!!


Wystosuję tu mały apel do idealnych matek-Polek, które karmią swoje dzieci do 3go roku życia piersią:
 


Otóż drogie mamy!
My - mamy niekarmiące mamy do tego absolutne prawo. Za to Wy nie macie żadnego prawa potępiać naszego wyboru. Wmawiać, że jesteśmy wyrodne, że faszerujemy dziecko chemią. Czasem kobieta po prostu karmić nie może. Czasem nie chce - krępuje ją to, woli butelkę, chce szybko wrócić do szkoły/pracy, ma do tego święte prawo. I wcale nie jest gorsza dlatego, że podaje mieszankę modyfikowaną.
Wyjdźcie w tłum ludzi - czy jesteście w stanie wskazać, kto z mijających was ludzi jak był karmiony? Ponoć mleko matki zapewnia końską odporność - bez przesady, ja jestem butelkowcem i wcale na odporność nie narzekam. Moje dziecko jest butelkowcem, a katar ma może raz w roku. Technologia żywienia jest tak zaawansowana, że mieszanki modyfikowane są niemal identyczne z pokarmem matki.
Uważacie, że naturalny pokarm można odciągać i podawać z butelki. Owszem, można. Ale nie zawsze i nie każda matka może sobie na to pozwolić.
Mnie natura wyposażyła w pewną naturalną wadę, która uniemożliwiła mi karmienie dziecka. Próbowałam, owszem. Pod przymusem pewnej babciowatej położnej. Stała nade mną, krzyczała na mnie, na siłę przystawiała mi dziecko, bolało jak cholera. Uważała, że pokarm z krwią to nic takiego, że mały ma tak jeść, albo "ona mi pokaże". Pilnowała, żebym nie szła po butelkę, mały płakał, ja też. Wszystko w nieszczęsnej trzeciej dobie (jestem książkowym przykładem 3cio dobowego załamania poporodowego). Uważacie, że to nie terror? Że takie przypadki nie istnieją? Teraz nawet nie chcę myśleć o tym, że kiedykolwiek miałabym karmić dziecko. Żadna to przyjemność, uczucie więzi, tylko ból. Oczywiście, kiedy owa położna skończyła dyżur i przyszła inna, zrozumiała na czym polega mój problem, że mam tak a nie inaczej od urodzenia i że fizycznie nie jestem w stanie karmić. Ta kobieta jakoś nie widziała problemu.

My naprawdę szanujemy i podziwiamy Was, mamy karmiące. W pewnym sensie zazdroszczę, że nigdy nie sprawdzę w praktyce teorii o tej niezwykłej bliskości mamy i dziecka. Ale mamy nie mogące lub nie chcące karmić mają prawo do takiego wyboru.  



www.fototadla.pl

Komentarze

  1. Mam ponad 20 pare wiosen i nie bylam karmiona przez moja Mame, poniewaz karmic nie mogla. I co ? I w porownaniu do moich hipochondrycznych,ciagle chorujacych kolezanek, mam swietna odpornosc- oczywiscie, mam pare alergii, raz na rok jestem przeziebiona i mzoe to sie nasilic pod wplywem stresu, ale poza tym nigdy nie bylam paralitykiem, nie lezalam w szpitalu, nie bylam polamana, ani nie umieralam. Popieram kobiety, ktore nie maja ochoty karmic piersia swoich dzieci ( nawet ejsli maja mozliwosc), to ejst kazdego wybor, sprawa- tak samo jak z pogladami, wiara czy wyborem stroju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem mniej lub bardziej szczęśliwa posiadaczką wesołej trójki. Karmiłam wszystkie własną piersią ;) Czasowo wyglądało to różnie. Najdłużej najstarszą córkę, najkrócej najmłodszego. Terror laktacyjny ( swoją drogą dobra nazwa :D) Istniał od kiedy pamiętam. Zawsze karmienie naturalne było promowane, wciskane a wręcz nakazywane. Sytuacja chora i mało komfortowa, bo przecież każdy ma prawo wyboru. Każda z nas będąc matką, pozostaje człowiekiem i sama ma prawo decydować o tym jak długo karmić piersią i czy w ogóle to robić :) Uważam, że każda z nas powinna skupić się głównie na dziecku i wszystkim co związane z maluchem a nie brać sobie do bańki wielceważneporady każdego wiedzącego lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i z tym. Ale przeczytawszy, że (cytuję): "to tylko wymysł leniwych małolat, którym się w dupie od chęci kariery poprzewracało", wkurzyłam się jak nie wiem :P

      Usuń
    2. Nie warto tracić ani czasu ani emocji na osoby niereformowalne :D Wie lepiej nich karmi i do 10 roku życia...bo to takie naturalne :D

      Usuń
  3. Ja karmiłam od zawsze butelką i zgadzam się z postem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Temat ciekawy, a terror owszem, istnieje. W wielu odmianach. Chociaż moim (męskim) zdaniem problem leży głębiej i zakorzenia się w społeczeństwie, a może raczej ludziach, którzy na siłę próbują wciskać innym swój światopogląd. A czy to będą weganie, księża, politycy, nauczyciele czy matki karmiące (tudzież położne) często prowadzi do podobnych sytuacji. Jak już tu powiedziano, każdy ma prawo wyboru i na prawdę nie sądzę aby w tej konkretnej sytuacji, matka chciała odmawiać karmienia, żeby zrobić swojemu dziecku krzywdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli odmówi, nie znaczy przecież, że głodzi, toż to nie krzywda, prawda?
      Dzięki, za ten męski punkt widzenia! :)

      Usuń
  5. terror istnieł i istnieje, moja znajoma jest ciągle opieprzanma przez rodzinę, bo nie ma pokarmu i z braku daje dziecku jakieś Bebiko czy coś....jasne, lepiej nic nie dać i zagłodzić, bo chemia taka straszna, a jej przecież nie leci pokarm, bo ma taki kaprys:/

    jestem wcześniakiem, nigdy nie karmionym z piersi- i jestem dość zdrowym przykładem prawie trzydziestolatki:) a wtedy żywienie nie było tożsame z obecnym...więc jakie to zło? są kobiety karmiące piersią z przyjhemnością, bo mogą, są i takie przypadki, że się nie da, nie wiem czemu dla niektórych to jakiś straszny problem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem, dla mnie to jest nielogiczne. Chore.

      Usuń
  6. Nie popadajmy w żadną ze skrajności. Dobry wpływ karmienia piersią na zdrowie dziecka i matki to fakt potwierdzony badaniami, więc nie ma co negować tego stwierdzeniami typu "Ja nie byłam karmiona, a jestem odporna...". Tylko pogratulować, lecz nie to jest istotą rzeczy i nie zaprzecza rzeczywistości. Moim zdaniem jest różnica w odbieraniu matki, która nie karmi, bo rzeczywiście nie może, a matki, która dla własnej wygody wybiera karmienie mm. Przynajmniej ja tak to postrzegam. Żeby karmić niestety trzeba się poświęcić- pierwszy tydzień był dla mnie katorgą, kolejne sporym wysiłkiem, ale zagryzłam zęby i uparłam się dla dobra tego małego najdroższego człowieczka- sporo czytałam na ten temat i nie zgodzę się z tym, że mm jest praktycznie takie samo jak mleko matki... A mnie z kolei położna próbowała wciskać mm, bo twierdziła, że chłopczyk się nie najada...stoczyłam z nią spory bój :). Teraz, po półtorej roku (kontynuowanego nadal) karmienia piersią, jestem przekonana, że było warto. Gdy już piersi przyzwyczaiły się, a synek trochę podrósł, byłam zachwycona doświadczeniem karmienia piersią. Nigdy na własne życzenie nie zrzekłabym się przedwcześnie tego uczucia bliskości i widoku spojrzenia "spod cyca" najpiękniejszych dziecięcych oczek. Dziecko karmione mm je bardziej regularnie, łatwiej je zostawić pod czyjąś opieką, ale z drugiej strony rodzic przejmuje kontrolę nad wszystkim. Ja ogólnie popieram ideę rodzicielstwa opartego na bliskości i prowadzenia przez dziecko procesu odstawiania od piersi. A tutaj jedno z drugim się wiąże. Może niepotrzebnie się tak rozpisałam, morał jest taki, że - może na mnie naskoczycie- absolutnie nie popieram kobiet, które świadomie rezygnują z karmienia piersią, przekładając nad to inne rzeczy. Ale to się wiąże również z tym, że jestem przeciwna zbyt szybkim powrotom do pracy i tak dalej i tak dalej...może jestem po prostu nadgorliwą matką, która nie wyobraża sobie zbyt szybkiego wypuszczenia swojego dziecka z rąk. Bliskość mamy ma zbyt wielki wpływ np. na psychikę dziecka. Z kolei jeśli ktoś z powodów fizycznych dolegliwości- jak np. moja mama, którą źle zszyto po porodzie i w wyniku wszystkich okropnych doświadczeń związanych z kolejnym zabiegiem itd. straciła pokarm- nie może kontynuować karmienia, to mam do tego całkiem inne podejście. Choć nie wiem, jak było u Ciebie, o jakiej "dolegliwości" mowa. Bawi mnie tu tylko hasło o "krępowaniu się"- tutaj popieracie ideę alternatywności, nieszablonowości, a wstydzicie się czegoś w stu procentach naturalnego jak karmienie piersią? Nie rozumiem tworzonego problemu...nikt piersią nie musi "świecić", dziecko sutek ma w buzi, jest okryte bluzką, niczego nie widać... Nie wiem też, jak można "woleć butelkę", ale to już kolejny dylemat typu "łóżeczko, czy co-sleeping" ;). Mój syn w ogóle nie miał styczności z butelką, a nawet niekapkiem - wyłącznie kp, a potem od razu kubeczek, z którym już świetnie sobie radzi. Nie wiem, czy wyrażenie własnej opinii, jak w tym przypadku, można nazwać terrorem, ale chciałam być szczera. Prawda jest taka, że nikt i tak nie podejmie decyzji za matkę, po prostu nie ma co idealizować karmienia butelką, gdyż zawsze przegra z naturalnym. I jeżeli argumenty za tym przemawiające są traktowane jako terror, no to niestety, pewnie do nich dołączę. Co nie znaczy absolutnie, że matki karmiące mm z powodu "siły wyższej" są gorsze niż te, którym natura pozwoliła na kp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie źle zrozumiałaś ten post. Nie mówię, że mamy propagujące kp są terrorystkami. To jest naturalne i właściwe. Terrorem jest tu przykład mojej położnej, która używała wobec mnie siły, przymusu, obelg. I takie przymuszanie podciągam pod zwrot "terror laktacyjny".

      Popieramy ideę alternatywności i nieszablonowości w okazywaniu wzajemnej tolerancji. Kładę nacisk na słowo wzajemnej. Dla mnie to kwestia absolutnie naturalna,.ale znam kilka kobiet, które po prostu mają problem z akceptacją swojego ciała i karmienie publiczne sprawia im problem. Należy uszanować i taką opcję.

      Widocznie czytałyśmy inne wiadomości nt MM. Bardzo cenię wszystko co naturalne, ale wcale nie odrzucam tego, co stworzone przez człowieka.

      Usuń
  7. pierwszego syna karmiłam pół roku drugiego koło 4 miesięcy szok spowodowany potężnym kopem od losu spodowował nagła utratę pokarmu bo i z drugim chciałam "dociągnąć" półroku na cycu.


    mój 9 tzn mojej położnej_ terror polegał na tym że przy pierwszym dziecku kiedy jeszcze byłam niedoświadczona, wiadomo pierwsze dziecko, człowiek debiutuje w roli mamy o wielu rzeczach jeszcze nie wiem - położna wymusiła.....nie mogę użyć innego określenia wymusiła bym stosowała dietę dla karmiących stosowała terror wobec mnie - jeśli zjesz kotleta to zrobisz dziecku krzywdę potem będziem miałó kolki będzie płakał będzie go bolał brzuszek. lista produktów zakazanych była dł€ga i niekończąca się - efekt dziecko wiecznie niedokarmione głodne mleko było kiepskie mało treściwy młody wymagał dokarmiania mm ja zaś dorobiłam się nadżerek spodowowanych lekkostrwanądietą i kiedy groziły mi wrzody i przyjmowanie leków które wykluczały się z cycem rzuciłam tę dietę natychmiastowa poprawa ja przestałam cierpieć zaś ilość mm spadła do zera, moje mleko od razu nabrało wartości przy drugim dzieku obiecałam sobie że nigdy iwęcej tego błędu nie powtórzę


    po drugim porodzie - położna truła swoje bym nic nie jadła tylko stosowała się diety nawet do mojego męża gadała by mi udzielał jedzenia (!!!!).....ale ja jednym uchem wpuszczałam drugim wypuszczałam - przez cały okres kiedy karmiłam nie zużyłam ani grama mm.... kolek nie było, pokarm był treściwy jadłam wszystko nawet colę czekoladę i kawę. trzymałam się jednego - jeśli jadłam coś nowwego obserwowałam dziecko i nie wprowadzałam za dużo nowości na raz. odpadły tylko - papryka i kakaowe ciacha. tak to wszystko łącznie z koltetami kawą było tolerowalne.


    generalnie nie uważam że matki które nie karmią cycem są gorsze. niektóre nie mogą karmić wcale mam taką koleżankę chorowała i musiała stale przyjmować leki przez całą ciąże i po porodzie to byłó koniercznie dla jej zdrowia bo pogorszenie jej zdrowia mogło być niebezpieczne dla dziecka po porodzie karmiła mm i wcale nie jest gorszą matką kcoha tak samo i ja wcale nie widzę różnicy między "cyckowymi a "niecyckowymi'

    ale że ludzie lubieją isę kłócić;)))) to tak jak który poród gorszy bez znieczulenie cz ze znieczuleniem....sn czy cc;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie da się wskazać, kto ma rację, ale szanować się należy :)

      Usuń
  8. Trafione w sedno! Wszędzie bombardują nas cudownym karmieniem piersią, które daje niezwykłą więź i bliskość z dzieckiem. Ja wytrzymałam 3,5 tygodnia. Jak córka budziła się na karmienie to ja zaczynałam ryczeć, że znowu trzeba karmić. Jeden wieki ból, piersi krwawiły bez przerwy, mleko ciągle ciekło po brzuchu, do karmienia nie można się było wygodnie usadowić, bo albo ciągnęło pozszywane krocze, albo nadwyrężony ciążą kręgosłup. W końcu pediatra mi powiedziała, że miłość do dziecka to nie cycek i mam wyluzować. A byłam już chyba na skraju depresji. Dałam małej butlę i w końcu odetchnęłam, zaczęłam cieszyć się macierzyństwem. Teraz jestem w drugiej ciąży i wiem jedno - nigdy więcej cycka! To jedyna trauma jaka została mi z okresu porodowo/połogowego. I teraz już bez wyrzutów sumienia, a z pełną akceptacją swojej decyzji:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... no i gdzie tu owo cudowne doświadczenie, prawda?
      Pediatra dobrze powiedziała.

      Usuń
  9. Najlepiej wszyscy by zrobili jakby nie wtrącali nosów w nie swoje sprawy. To jak dziecko jest karmione powinno być sprawą tylko i wyłącznie matki. Mleko modyfikowane nie jest 'złem najwyższym', lecz większość je demonizuje. Więc czemu mamy inaczej traktować kobiety karmiące mm z wyboru i z musu? Robią to samo. Pobudki inne, ale co to za różnica? Poza tym koncepcja oddawania się i poświęcania (nawet jeśli BOLI) dziecku jest dla mnie (osobiście) największą bzdurą. Cóż, myślę, że wystarczająco dużo dałam dziecku dbając o nie (i czując się jak ściera do podłogi) przez 9 miesięcy i finiszując rozrywającym porodem. Jeśli ktoś mówi, że wybierając mm z mojej własnej woli jestem wredna, egoistyczna, nie powinnam mieć dziecka, bo jestem wyrodna.. ok. Tylko jak wtedy nazwać kobiety, które mają 'śliskie kocyki'..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naturalnym jest też umieranie na grypę (nieleczenie), co nie znaczy, że mamy to robić. I masa innych przykładów 'rzeczy naturalnych', które można tak wymieniać. Poza tym należy zauważyć, ile kobiet tyle odczuć względem ciąży. A czy wiemy na co się decydujemy? Z tym bym polemizowała. Pierwszy raz byłam w ciąży i wiedziałam co może mnie MNIEJ WIĘCEJ czekać.. było jednak trochę gorzej niż byłam na to przygotowana.

      Usuń
  10. A mnie generalnie denerwują wszystkie Matki-Polski a zwłaszcza te co mają wszystkie rozumy zjedzone i wszystkie książki przeczytane. Sama jestem matką dwójki dzieciaków. Jeno było karmione piersią, drugie w ogóle z racji tego, że było wcześniakiem i było w inkubatorze. I co ? rozwija się się prawidłowo i nie choruje.
    Karmienie piersią na początku było dla mnie wielką traumą. Podobnie jak autorkę wpisu bolały mnie i leciała krew :( Z pewnością nie zdecydowałabym się na to drugi raz ! A to co mówią "mamuśki" odnośnie karmienia i wychowania mam głęboko w D. Sama wiem co jest dobre dla dzieciaka i dla mnie, działam instynktownie, czasami poradzę się mojej mamy. Dzieciaki rozwijają się prawidłowo. Gdy skończyłam karmić piersią odetchnęłam, syn przeszedł na mleko modyfikowane z racji tego, że był wielkim żarłokiem. Niestety pomimo wypróbowania różnych odmian tego mleka syn miewał zatwardzenia,kolki i inne cuda. Niewiele myśląc podałam mu zwykłe przegotowane mleko prosto od krowy - nie z kartonika. Podobnie jak dostawała większość dzieci starszego pokolenia. Jak zaczął je pić, ustały wszelkie problemy ze strony układu pokarmowego. I żadna Matka-Polka mi nie wmówi, że naturalne mleko od krowy jest złe. Oczywiście pomijam fakt w sytuacji kiedy dziecko ma np. skazę białkową.

    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj syn jest na krowim od 9go miesiaca zycia. Dlaczego? Nie bylo mnie stac na MM. Jedna paczka to 18zl, litr mleka najwyzszej jakosci - ok. 4rech. Bez najmniejszych problemów dla dziecka.

      Idealna matka, to taka, która kocha. To, czym karmi, powinno być tylko jej sprawą.

      Usuń
    2. ja zaczęłam podawać mu ok. 7 miesiąca ze szczyptą kaszki ryżowej. Był wiecznie głodny ! Najpierw dałam mu trochę na próbę nic mu nie wyszło to zaczął pić je regularnie. Do tej pory je pije a ma już 7 lat i jest największy w klasie :P

      Usuń
  11. Jak ta położna mogła tak Cię zmuszać ;/ To jest nieludzkie!
    Ja jeszcze młody szczyl jestem, jeszcze nie myślę o zakładaniu rodziny.
    Nie mniej jednak uważam, że masz całkowitą rację- kto chce/może- karmi. Jeśli ktoś ma odmienne zdanie/pogląd/nawet zwykłe "widzimisię"- ma do tego prawo. I po co ktokolwiek wtyka nos w nie swoje sprawy?
    I również uważam, że technologia jest tak bardzo rozwinięta, że mieszanki dla niemowlaków niewiele różnią się od mleka matki :) Do tego przechodzą specjalne badania, czy mogą być podawane maluchom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bylo nieludzkie. Ja miałam wówczas 18 lat i w ogóle mnie nie szanowała, pomiatała jak chciała, małpa jedna. Teraz nie szczędziłabym języka.

      Usuń
  12. W rzeczywistości to karmiące naturalnie są terroryzowane i traktowane jako intruzi,nie mogą śmiało mówić,że karmią piersią,bo jest to odbierane jako obnoszenie się z karmieniem naturalnym,jeśli zdarzy się sytuacja,że muszą nakarmić głodne płaczące niemowlę w miejscu publicznym to wmawia im się,że robią to na pokaz lub,że lubią się obnażać.Jeśli matka karmiąca mówi o swoim sposobie karmienia to uważana jest jako fascynatka karmienia piersią i zaraz mówi się o niej,że myśli,iż jest najlepsza i napiętnuje butelkowe mamy. Dla odmiany karmiącym sztucznie wszystko wypada,przecież butla dla dziecka to takie naturalne zjawisko.Takie matki mogą mówić,że karmienie piersią jest niesmaczne,mogą robić wielkie oczy i rzucać uśmieszkami na wiadomość,że minęło pół roku,a dziecko nadal ssie pierś.Mogą się wyśmiewać,szydzić,obrażać w każdym tego słowa znaczeniu.Bo przecież to są butelkowe mamy robiące z siebie ofiary,bo dotyka ich terror laktacyjny.Matki karmiące naturalnie,nie żalą się,że są terroryzowane,bo są przekonane o swym słusznym postępowaniu.Karmiące sztucznie zawsze robią z siebie ofiary po to by się usprawiedliwić przed społeczeństwem i samą sobą,gdyż w głębi serca wiedzą,że wybierając butlę nie postąpiły w porządku wobec dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy karmiące naturalnie są terroryzowane? Traktowane jak intruzi? Gdzie, ja się pytam? Może w CH kiedy mama karmi swoje dziecko pojawiają się negatywne komentarze (nie każdy będzie tolerował taki widok, ale to już sprawa mamy, nikomu nic do tego). Mamy butelkowe napiętnują mamy cyckowe? Raczej bronią swoich racji. Bronią swojej autonomii. Dlaczego położna ma decydować za mnie? Albo inne mamy? Dlaczego ja nie mogę zrobić tego, co uważam za lepsze? Ach... Bo badania naukowe... A wiesz, że dzieci, które idą do przedszkola chorują bez przerwy (najczęściej) i nic im nie daje karmienie piersią? Albo jak jedno dziecko jest już w szkole, a drugie się rodzi, to nagle zaczyna chorować na potęgę? Bo to starsze przynosi wszelkie zarazy do domu? I na nic tu karmienie piersią?
      Poza tym, jak czytam, że tylko karmienie piersią daje poczucie bliskości, miłości i tylko wtedy te słodkie oczka wpatrują się w mamę to mam ochotę powiedzieć "k*rwa"... Butelkowe dzieci też mają bliskość, miłość, też słodko patrzą, bo dostają to, co dla nich najważniejsze - mają przy sobie kochającą mamę.
      Tak samo można dyskutować nad tym, czy lepiej jest jak dziecko śpi z rodzicami (powodzenia w uczeniu samodzielnego spania) czy jak śpi w swoim łóżeczku. Czy lepiej jest usypiać dziecko, będąc z nim, czy też może odkładać do łóżeczka i niech zasypia samo. Więc jak tak mamy karmiące piersią wychwalają bliskość i miłość tylko im należną, niech sypiają z dziećmi do co najmniej 5go roku życia i koniecznie tuląc dziecko, głaskając i czekając aż zaśnie. A jak nie będzie chciało spać, zawsze tak można do rana. W końcu dziecko to ogromne poświęcenie.
      Dajmy sobie wybór i szanujmy się nawzajem. Tylko tyle i aż tyle.

      Usuń
    2. Gdybym demonizowała karmienie piersią, nie pisałabym o tym, że szanuję mamy kp, nie dodałabym tej pięknej fotografii. Nie napiętnuję mam karmiących i domagam się, by nie pisać tu słów, które sugerują, że butelka krzywdzi. Nie ma w niej nic złego. Krzywda to głodzenie, bicie, katowanie o których donoszą nam media. Jakos nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko za kilkanaście lat biło mi pokłony za taki a nie inny sposób karmienia. Dziecku jest wszystko jedno. Pokarm jest najlepszy, to fakt. Piszecie o poświęceniu i za razem wygodzie, to żadne poświęcenie, tak samo jak dla mnie żadnym poświęceniem było niespać zapewne o wiele więcej niż mamom karmiącym, które nie musiały wstawać. Nie wpadajmy w paranoję.
      Rozumiem, że te drastyczne historie mogą przestraszyć przyszłą matkę. Ale z drugiej strony dlaczego ma znać tylko ten wyidealizowany aspekt? Nasze historie są prawdziwe, nie wyssane z palca. Nie każda kobieta może karmić, nie każda chce. I ma prawo. Jaka przyjemnosc jest w odczuwaniu niesamowitego bolu, bo dla dziecka? Czy dziecko by chciało, by mamę bolało?

      Usuń
    3. Zgadzam się, nie ma co wynosic pod niebiosa zarówno jednej jak i drugiej metody. Sa zastepcze i dobrze, dzieci jesc musza.
      Prawda jest, ze nie ma sensu sie licytowac nt poswiecenia, bo to dla nas - mam - sprawy tak normalne, ze dorabianie tu teorii poswieceniowych jest conajmniej przesadzone. Nie wolno robic nagonki na zadna z mam. Karmi piersia - fantastycznie i naturalnie. Karmi butla - super, jest tak samo cudowna. Nie wolno po nikim jechac.
      Powtarzam (ktorys raz :P) ze zwrot terror laktacyjny okresla się do zachowania wymienionej w poscie poloznej, ktora pewnie zdolna mi przywalic za to, ze natura nie wyposażyla mnie w coś do karmienia niezbędnego.
      Nie ma nic zlego w decyzji mamy, ktora zawsze chce dla dziecka najlepiej.

      Usuń
    4. Dodam jeszcze od siebie - mój post był nieco ironiczny, bo wiadomo, w macierzyństwie nie może być mowy o "poświęceniu". Ja szanuję mamy karmiące piersią, naprawdę. Tylko czasem mam dość, jak ktoś reaguje na to, ile ja karmiłam. A karmiłam córkę - 3 miesiące i wierzcie lub nie - to był koszmar, krew, płacz, wyżeranie z obydwu cycków i wrzask o jeszcze (skąd wiem? bo w końcu po jakimś czasie dałam trochę mm na noc i nie było wrzasku, poza tym cyce puste obydwa). Syna karmiłam zaledwie 2 tygodnie - już po porodzie był problem, przychodziły położne, próbowały pobudzać laktację, zero reakcji... I ja miałam być szczęśliwa? I dziecko też? Bo nic nie leci, ale dla zasady - niech ssie? Próbowałam, nie odpuściłam od razu, w domu... Było koszmarnie ciężko, aż w końcu na drugiej wizycie patronażowej położna powiedziała, że nie ma sensu tak dziecka męczyć, bo ssie, ssie i się nie najada. A widziała nasze karmienie.
      Ja nie osądzam, więc niech mnie nikt też nie osądza. Tyle w temacie.

      Usuń
  13. A do komentarzy nie będę się odnosiła, szkoda mojego cennego czasu, bo widzę, że większość mam, nie ma nawet pojęcia o podstawach laktacji. Żal tylko dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żal? Moje dziecko na wieść, że dzidzię karmi sie cycusiem odpowiedziało "ochyda".

      MM nie ma żadnego negatywnego wpływu, dostarcza wielu cennych składników i nie jest.dla dziecka niczym złym.
      Wiem dość o laktacji. Ze względu na owy defekt naturalny musiałam poznać więcej niż podstawy.

      Usuń
    2. Tak, zna tylko butelkę, bo pierwszych dób pamietac nie moze. Powiedziałam mu jasno, ze cycusie wlasnie po to są, zeby karmic dzieci. Maja je kazde samice ssakow i taka ich rola zgodnie z natura. Nie demonizowalam - a i tak powiedzial, ze to musi byc "ble".

      Usuń
    3. Anonimie, większość mam nie zna się na laktacji bo nie znają się na niej lekarze i położne.
      Mi pomogła dopiero pediatra, pomimo wcześniejszych wizyt dwóch doradczyń laktacyjnych, z czego jedna to sława laktacyjna, autorka wielu publikacji.
      Ale gdyby nie pediatra, to bym nie karmiła pewnie. Gdybym miała innego pediatrę, też pewnie by mi nie pomógł.

      Usuń
  14. To po co czytasz tamto forum :-)
    Ja jestem z tych karmiących, bardzo dużo wysiłku mnie to kosztowało, ale to był mój wybór.
    Jak Cię denerwują pytania: "Karmisz?" Odpowiadaj: "Nie... zostawiam otwartą lodówkę, samo sobie bierze", "Karmiłaś?" "Cholera! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam"!
    Z żadnymi fanatykami nie da się porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja cały czas powtarzam - MATKA WIE CO JEST NAJLEPSZE DLA JEJ DZIECKA, i to każde zdanie każdy sobie powinien zakodować, zanim ją skrytykuje (oczywiście nie mówię tu o przyzwoleniu np na przemoc). Sama karmię piersią, ale już na poporodowym spotkałam się z nagonką na te butelkowe mamy, że dziecku piersi żałują, że wyrodne, że pewnie pić i imprezować chcą. NIE! Jeśli matka karmi butelką, to dlatego, że jest to najlepsze dla jej dziecka. I nic nikomu obcemu do jej, przepraszam za wyrażenie, cycków. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. http://dziecisawazne.pl/magda-karpienia-rozmowa-o-mleku-mamy-i-mleku-modyfikowanym/ polecam się doinformować, a potem zarażać innych nieprawdziwymi teoriami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze teorie to tylko i wyłącznie nasze doświadczenie.

      Usuń
  17. apel do mnie? Karmiłam ponad 3 lata cycem, młodsza jeszcze karmię, ma 2 lata...ja chciałam wspomnieć o terrorze z obu stron, ponieważ butelkowe mamy, równie często z agresją i nienawiścią rzucają się do gardeł mam karmiących piersią. A bo obrzydliwe, bo chore, bo nienormalne, bo ile można, bo takim to powinno się dzieci odbierać. Nie mam nic przeciwko mamom butelkowym, przecież nie głodzą dziecka. Moja dobra przyjaciółka nigdy nie karmiła piersią, już w szpitalu twardo się zawzięła, że nie i już. Ma do tego prawo, to są jej piersi, a nie piersi dziecka, położnej czy wszystkowiedzącej babci. Tak samo jak moje piersi należą do mnie i jak mam ochotę to będę je dzieciakowi dawać i do pełnoletności. Moim zdaniem problem nie polega tutaj na sposobie karmienia dziecka, tylko na krążącej w świeci nienawiści, agresji i chęci udowodnienia wszystkim innym, że gówno wiedzą i do niczego się nie nadają. Współczuję biednym, młodym mamom, które biorą do głowy pełne nienawiści komentarze pod swoim adresem, każda z nas wie co robi, ma wiedzę na temat karmienia i wybiera to, co jej zdaniem jest najlepsze i dla niej i dla dziecka. Matka nie jest już tylko matką, albo dojną krową, bo urodziła dziecko...dalej jest człowiekiem i ma swoje prawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoim komentarzem. Żadna ze stron nie ma prawa dyskryminować drugiej.
      Matka najlepiej działa, kiedy podąża za swoim instynktem i ma prawo decydować sama - jak słusznie napisałaś - jej biust, jej sprawa.

      Usuń
  18. Mnie w szpitalu nie zmuszali, rodziłam w Niemczech, ale tak bardzo chciałam karmić....że teraz zamiast być dobrą mamą dla mojej córki to jestem kłębkiem nerwów i wylewam morze łez...Przez ludzi dookoła, którzy nie mogą zrozumieć że po 10 dniach braku pokarmu i wylewaniu lez przy podawaniu butli mogę mieć dość. Każdy doradza, niektórzy twierdzą żem leniwa i tak łatwo odpuszczam, straszą jakie to problemy z butelkami, z tym całym majdanem a ile to kosztuje. To jeszcze pogłębia stres. Każą odstawić butlę, ale jak jak dziecko wyje z głodu? I to po 6 godzinach wiszenia na piersi, zmęczone ssaniem. A ja sama w domu, nawet zjeść nie mam kiedy, o reszcie nie mówię. Zazdroszczę że ktoś potrafi podchodzić do takiego gadania na luzie. Przepraszam za te smuty ale chyba muszę gdzieś wylać żale. Pozwiedzam troszkę bloga. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jedna z nielicznych normalnych blogerek:p

    OdpowiedzUsuń
  20. Dla mnie tłumaczenia, że "nie ma się pokarmu, był słaby albo dziecko się nie najadalo" są jak najbardziej prawdziwe:) ale "matki polki" nie zrozumieją. Ciemnogrod... wg nich "jak nie przystawiasz to nie masz pokarmu". Guzik prawda. Czasem dziecko wisi przy cycu a efektow brak. Jak to wytlumacza? Ze niby tylko 5proc. kobiet faktycznie nie ma pokarmu a reszta jest leniwa. Moim zdaniem procenty są większe bo przecież statystyki kłamią... ale nie przetlumaczysz. Bo przecież one kochaja swoje dzieci i się staraja a reszta truje wlasne pociechy mm... litosci!

    OdpowiedzUsuń
  21. Z jednej strony zgadzam się z Twoim postem, ale jak już kilka osób tu pisało, terror i krytyka są z obu stron. Już nawet widać po komentarzach np. "ciemnogród" . Jeden z anonimowych komentarzy jest o tym, że statystyki w sprawie ilości matek, które nie mogą karmić, kłamią. Jeżeli każde statystyki kłamią to w co wierzyć? Poza tym ja wierzę w to, że skoro u innych gatunków to działa to czemu u ludzi ma nie działać? Pieski, kotki i inne szczury nie mają mm :P Ale nie krytykuję. Chociaż trochę nie rozumiem, mi by się nie chciało biegać z butelką :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się ten wpis? Zostaw ślad - skomentuj, udostępnij, bardzo mi to pomoże w rozwoju bloga!

Chcesz więcej? Archiwum jest Twoje! Zajrzyj do zakładek i dowiedz się, jaka jest misja MwG! \m/

Popularne posty