O [nie]narzucaniu stylu słów kilka.


Czy zdarza Wam się, drodzy rodzice słyszeć, że narzucacie swój światopogląd dziecku?

„Ubierasz go/ją na czarno, a może nie będzie tak lubić?”
„A co zrobisz, jak będzie słuchać techno?”
„Czemu narzucasz dziecku swoje upodobania?”

We mnie osobiście takie słowa uruchamiają tajemniczy obszar zwany ogólnie „WNERWIENIE” (wybaczcie proszę kolokwializm).
Niektórym naprawdę się wydaje, że mamy domy urządzone na styl średniowiecznej sali tortur; ludzkie czaszki/szkielety służą naszym dzieciom za zabawki, a do snu czytamy im książki pana LaVey.
Tak, to jest zabawne, zwłaszcza, jak takie przerażające wizje snują się w głowach – wydawało by się – dorosłych, rozsądnych ludzi.

Otóż nie, kochani „normalni, dorośli, odpowiedzialni, kolorowo ubrani” rodzice!
Zależy nam tak samo jak i Wam na szczęściu i bezpieczeństwu naszych dzieci. Kochamy je ubrane zarówno „po naszemu” jak i „po Waszemu”. Kupienie smoczka  z czachą, czarnych śpiochów czy namalowanie na ramieniu tatuażu pisakami jest zabawą, frajdą zarówno dla nas, jak i naszych dzieci. Wy stroicie małe, różowe księżniczki i maleńkich luzaków, my mroczne królewny i młodych metalowców. Niczego im nie narzucamy i ponad wszystko staramy się szanować ich zdanie. Jeżeli mój synek chce oglądać bajkę o różowych jednorożcach, to mu pozwalam. Jeśli chce skakać słuchając Nirvany na przemian z utworami z radia, to mu pozwalam. Jeżeli growluje „Wlazł kotek na płotek” to znaczy, że chce tak robić, nie dlatego, że go zmuszam. Jeżeli bawi się z przyjaciółką w polowanie na wampiry, to znaczy, że chcą się tak bawić. Dajemy wybór.

Rolą rodzica jest pokazać dziecku świat. Mama pokazuje, jak się robi ciastka, tata jak skręcić gniazdko. My pokazujemy dodatkowo, że warto być sobą. Indywidualizm jest zaletą – umacnia charakter, daje siłę, pokazuje, że mamy swoje zasady. Uczymy tolerancji – nie ważne, czy nakierunkowanej na wygląd, subkulturę, orientację czy religię. Świat jest różnorodny – dlaczego mamy wmawiać dzieciom, że istnieje jeden ład, jeden porządek i jeden styl, skoro tak nie jest? Nie będę ograniczała możliwości percepcji dla mojego dziecka, tylko dlatego, że większość społeczeństwa tak robi; przeciwnie – na ile będę potrafiła, postawię przed nim świat otworem. Nauczę go co dobre, co słuszne, co etyczne, ale wybór będzie należał do niego.

Więc jeśli po „alternatywnym” wychowaniu stwierdzi: „Mama, ale ja lubię techno” – OK, niech lubi. Jego wybór. „Mama, ale ta różowa bluzka jest fajniejsza od tamtej” – niech nosi różową. Skoro sami oczekujemy tolerancji, musimy ją później zwrócić. Wszystko może się wydarzyć. Jednak wszystko to, w co zaopatrzymy nasze dziecko od najmłodszych lat takim, a nie innym sposobem życia  – nie zginie. Już zawsze (nawet, jeśli nie wybierze alternatywnego stylu) będzie tolerancyjne, otwarte, będzie każdą nowość, każdy przejaw indywidualizmu uważało za coś wartego szacunku. I tak samo wychowa swoje dzieci. Miłość rodziców, ich opieka, wsparcie – oto, co dziecko przede wszystkim wynosi z domu. My – ubrani w glany, z dziesiątkami kolczyków, z tatuażami, z dredami na głowie, w gorsetach, skórzanych płaszczach  – kochamy nasze dzieci całym sercem i, tak jak cała reszta nie-alternatywnych rodziców, chcemy przede wszystkim ich szczęścia.

Komentarze

  1. Całkowicie się z Tobą zgadzam.
    Nie rozumiem, dlaczego ubieranie dziewczynek na różowo nie jest narzucaniem dziecku swojej woli, a ubranie w stylu mrocznej księżniczki jest złe.
    Dla dzieci i tak na początku największym autorytetm jest rodzic i nawet jak nie ubierzemy ich tak siebie, to one będą do tego dążyć. Będą przebierać się w ciuchy rodziców.
    Do wszystkiego trzeba podejść z głową. Może jak nie wybierze tej samej drogi, co alternatywni rodzice, to wątpie by kiedykolwiek śmiał się z równieśnika, upokarzał go, bo on taki styl wybrał dla siebie. Może wtedy coś się w Polsce zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście po raz kolejny jestem za. Moje dzieci zawsze oglądały bajki jakie chciały, czytałam im książeczki, te które same sobie wybierały. Każdy człowiek jest indywidualną jednostką i postrzeganie go przez pryzmat tego ile ma tatuaży, ile kolczyków i co ma sobie, jest totalną porażką, co gorsza owa porażka cechuję duża liczbę naszych znajomych, sąsiadów, przypadkowych spotkanych istot na ulicach. Spotkałam się z napiętnowaniem i krytyką, która wypływała z ust nierzadko tych "normalnych". Dajmy sobie szanse na współistnienie, a dzieciom pokarzmy drogę, która zechcą stąpać;)
    Pozdrawiam Stagerlee

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam odwrotną sytuację- "normalni, kolorowi" rodzice i... ja. Z tymże nigdy nie odczułam ze strony rodzicieli, że moje glany (choć się z nich podśmiewali na początki), tatuaże czy kolorowe włosy są złe. Po prostu są... I są częścią mnie. A mnie mają tylko jedną taką :3 !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli moja córka zażyczy sobie kostiumu wróżki- (z ciężkim sercem, ale bez gderania) kupię jej ten strój :P
    Jeśli mój syn postawoni zostać hip-hopem lub mistrzem baletu- też będę się w to angażować. Moi rodzice też zaakceptowali mnie jako nastolatkę lubiącą się przekłuwać tu i tam, mimo że wcale im się to jakoś nie podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadam się !!
    A jak mnie to denerwuje że za każdym razem mówią mi - " Bądz normalna , a nie nienormalna"
    Boże !!! przecież jestem w środku takim samym zwykłym człowiekiem a to że nie chce być nudna , zwyczajna, tylko NAD ZWYCZJNA to przecież tylko atut !!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się ten wpis? Zostaw ślad - skomentuj, udostępnij, bardzo mi to pomoże w rozwoju bloga!

Chcesz więcej? Archiwum jest Twoje! Zajrzyj do zakładek i dowiedz się, jaka jest misja MwG! \m/

Popularne posty